Polskie forum The Cure
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Katowice, Spodek, 15.11.'96 10 lat!!!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum The Cure Strona Główna -> Koncerty
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
s'the figurehead
Użytkownik



Dołączył: 26 Cze 2006
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Czw 0:26, 16 Lis 2006 
Temat postu: Katowice, Spodek, 15.11.'96 10 lat!!!

To było spełnienie marzeń. To było absolutne spełnienie muzycznych pragnień osiemnastolatka. To było pierwsze, najważniejsze, moje spotkanie z The Cure na żywo...
15.11.1996r. Spodek, Katowice, Polska. Pamiętam jak przywitał nas niezwykle chłodny, piątkowy poranek na dworcu głównym w Katowicach. Nazbyt zapobiegliwie wybraliśmy (Manias z Gosią; Johnny i ja), wcześniejsze połączenie i byliśmy na miejscu kilka minut po szóstej! Do koncertu pozostawało zatem ponad dwanaście godzin. Dwanaście godzin tułania się po zimnym, ponurym, raczej niewesoło nastrajającym centrum Katowic. Po wypiciu gorącej kawy/herbaty w obskurnej dworcowej mini-restauracji, udaliśmy się do miasta. Godziny później spędzone mało miały wspólnego ze świadomym, przytomnym zwiedzaniem, czy też poznawaniem okolicy. Ciśnienie, napięcie, ekscytacja, które towarzyszyły temu wydarzeniu od wielu tygodniu, powoli osiągały apogeum i chyba żadne z nas, nie pragnęło niczego poza jednym – nadejścia „godziny zero”! Upragnionego momentu, kiedy wreszcie wyjdą na scenę, pełni blasku (uwielbienia i chwały...) i zagrają koncert spełnionych życzeń...
Okolice Spodka zaczęły się zaludniać około trzy godziny przed koncertem. To było niesamowite, zobaczyć tyle „bratnich dusz” w jednym miejscu. Atmosfera ogromnego podekscytowania, swoistego uniesienia w oczekiwaniu na pierwszy polski koncert, była absolutnie magiczna. Kiedy dostaliśmy się do środka, kończyła się próba i jeśli dobrze pamiętam, grali Trust... Chwila, na którą czekałem od ponad pięciu lat, właśnie nadeszła. Już za kilkanaście minut miały ziścić się największe marzenia zarówno wczesnej młodości, jak i obecnego czasu dojrzewania, wchodzenia w dorosłość. Zgasły światła, tłum ruszył pod scenę, a ja razem z nim, rozległ się przeszywający wrzask i krzyk, a z głośników rozbrzmiały charakterystyczne, tak doskonale znane dzwoneczki, zwiastujące Plainsong. I zaczął się, od tak dawna wyczekiwany, katowicki show fantastycznej piątki z Cure Team: Roger, Jason, Robert, Simon, Perry. Nie będę nawet próbował opisać mojego stanu emocjonalnego przez pierwsze kilkanaście minut. To był szok. Wielki. Płakałem jak dziecko. Byłem jakieś sześć – dziesięć metrów od sceny, między Simonem, a Perrym. Chwilami przesuwałem się bardziej do środka, by podziwiać samego Mistrza... A On śpiewał, czarował jak zawsze, hipnotyzował od pierwszych taktów „zwyczajnej piosenki”. Z każdym kolejnym utworem: Want; Club America; Fascination Street i Lullaby(reakcja publiczności bliska histerii...); podczas Pictures Of You rozejrzałem się po hali - tysiące światełek oświetliło mrok panujący dookoła; pięknie to wyglądało... i następne, This Is A Lie; The Blood; The Walk; Just Like Heaven(zaczęła się podróż w czasie, do bardziej odległej przeszłości...). Emocje rosły jakby wprost proporcjonalnie. Kiedy z głośników rozbrzmiały pierwsze dźwięki Cold, poczułem się totalnie wyeksploatowany (pewnie reszta publiczności również...) i o mało co nie padłem z wrażenia. Wspomnę jedynie dla pewności, że był to dopiero jedenasty utwór tego wieczoru, z trzydziestu jeden, które zagrali...Euforia trwała do ostatnich taktów zasadniczej części koncertu, którą zakończyli wspaniałą wersją Disintegration, racząc w międzyczasie uczestników tego cudownego misterium, takimi perełkami jak m.in. Push; Treasure; Prayers For Rain; ...Deep Green Sea; Bare. Na pierwsze bisy właściwie nie było trzeba długo czekać, bo atmosfera była tak gorąca, a krzyk i radość ludzi przeogromne, że po kilku minutach zespół był z powrotem na scenie. I znów rozbłysły kolorowe światła, a za plecami muzyków, po raz kolejny zatańczyły fantastyczne, bajkowe wizualizacje. Zaczęli pięknie, od Love Song, by przejść w bardziej popowe klimaty, czyli: Friday...; Close To Me (Spodek zamienił się w jedno wielkie, falujące akwarium...), Why Can’t I Be You? (podczas którego Robert przeszedł na prawą stronę sceny i śpiewał tylko dla mnie...). Tym wyjątkowym akcentem, podczas którego łzy szczęścia i radości leciały mi strumieniami, zespół zakończył pierwszą partię bisów. I znów kolejne minuty oczekiwania, nawoływań, wrzasków, oklasków...
Charolotte Sometimes – przepięknie rozpoczęli swoje kolejne pojawienie się na scenie. Co działo się z ludźmi, wystarczy sobie wyobrazić. Szaleństwo! Kiedy zagrzmiało Play For Today, miałem wrazenie, że zespołu zupełnie nie słychać. I wiem na pewno, że przebiliśmy słynnym już „ooooooo” Paryż, gdzie to chóralne śpiewanie pod klawisz miało swój początek (przynajmniej oficjalny...). Trzy utwory kończyły drugi bis. Powrót do źródeł. Spodek eksplodował! Boys Don’t Cry; 10: 15... ; Killing An Arab; Komentarz chyba zbędny, a i słów brakuje, żeby choć po części oddać to wszystko, co działo się w samej końcówce. Zbliżał się finał i mimo, że chyba większość zgromadzonych spodziewała się tego jednego, jedynego utworu, (A Forest, oczywiście...), byłem wniebowzięty, kiedy Robert zapowiedział Faith. Jak się okazało, w przepięknej, ogromnie wzruszającej, wstrząsająco osobistej, intymnej interpretacji Smitha... Przyznaję, że stałem jak słup, wpatrzony tępo przed siebie, nie mogąc wydusić słowa, połykając z trudem ślinę, ocierając łzy z twarzy. Zeszli ze sceny, niewątpliwie zachwyceni przyjęciem, jakie zgotowała im wspaniała polska publiczność. A ja, wmurowany, próbowałem ogarnąć choć część tego, co działo się z moim ciałem i sercem przez ostatnie godziny...
Powrót przepełnionym pociągiem do Bydgoszczy. Zwolnienie lekarskie ze szkoły, żeby odreagować i dojść do siebie. Godziny spędzone na wpatrywaniu się w zdjęcia, wsłuchiwanie się w zapis koncertu, który życzliwe i wspaniałomyślnie podarowała mi, Mary Poole ze Starachowic. To był okres wczesnej młodości, wchodzenia w dorosłość. Tamtej nocy, podczas mojego pierwszego spotkania z The Cure pragnąłem, by trwał on jak najdłużej... Czasami, jak dziś, po dziesięciu latach, mam wrażenie, że moje pragnienie się spełniło... Jakbym wciąż miał osiemnaście lat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hien
Użytkownik



Dołączył: 11 Lis 2006
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 12:28, 16 Lis 2006 
Temat postu:

Ehhh aż mi dech zaparło jak czytałem Twoją opowieść.
Niestety nie dane było mi być w Katowicach ale czytając miałem wrazenie jakbym tam był Smile
A to już 10 lat :O dzięki!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Darek
Użytkownik



Dołączył: 30 Sie 2006
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto nad Pełcznicą

PostWysłany: Pią 18:12, 17 Lis 2006 
Temat postu:

Byłem wśród tych tysięcy szczęściarzy! Tę datę zapamiętam do końca swego żywota.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cykcyk
Użytkownik



Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.

PostWysłany: Nie 16:51, 19 Lis 2006 
Temat postu:

Swietny opis koncertu. Brawo!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bm
Gość






PostWysłany: Pon 11:12, 20 Lis 2006 
Temat postu:

bylem troche starszy, ale odczucia dokladnie te same - dzieki za tak ekspresyjne przypomnienie tamtego wieczora. do tej pory pamietam ciarki na plecach przy dzwiekach otwierajacych utwor cold, energie przy killing an arab i wzruszenie przy faith - pamietam ze przez 3 dni chodzilem potem zupelnie oderwany od rzeczywistosci i wciaz w uszach brzmialy mi dzwieki z koncertu
to niesamowite jak taki jeden koncert potrafi wplynac kojaco na czlowieka Smile
Powrót do góry
s'the figurehead
Użytkownik



Dołączył: 26 Cze 2006
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Czw 1:29, 23 Lis 2006 
Temat postu:

Cieszę się, że moja relacja, po dziesięciu latach od tamtego koncertu, wywołuje takie emocje i reakcje. Cieszę się, że wciąż żywy noszę w sobie obraz, tego wszystkiego, co tam się działo. Jakby to było wczoraj... Pozdrawiam serdecznie. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum The Cure Strona Główna -> Koncerty Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin